Jeżeli pan profesor czy doktor habilitowany przyjdzie do kościoła tak jak na uczelnię, to wiele rzeczy mu się tu nie spodoba i będzie krytyczny. Spotka tylko siebie, nie Jezusa.
Jeżeli dygnitarz przyjdzie jak dygnitarz, będzie myślał tylko o swoich godnościach.
Jeżeli esteta przyjdzie jako esteta, to nie spodoba mu się pani z twarzą podobną do Bolesława Chrobrego na obrazie Matejki.
Jak łatwo przyjść do kościoła człowiekowi choremu – bo on przychodzi tu jak dziecko. Chory wie, że nie może oprzeć się na swoich kolanach, bo drżą jak galareta, ani na rozumie, bo coraz mniej rozumie. Przychodzi do Jezusa, który pokaże mu Ojca.
Stary człowiek nie może oprzeć się na swoich latach, bo one uciekają, ani na swoich oczach, bo te coraz słabiej widzą. Przychodzi do kościoła jak dziecko. Wie, że jest tu Bóg Ojciec, który na niego czeka i który jako jedyny może go zrozumieć.
Pozwólcie każdemu, czy ma lat pięć, czy siedemdziesiąt osiem, by przyszedł do kościoła jak dziecko. W postawie dziecka jest tyle pokory. Ojciec zaś okaże tu tyle miłosierdzia, na ile każdy czeka.
ks. Jan Twardowski